Nowogród Wołyński. Do dawnej granicy II RP 20 kilometrów, może mniej. Trudno chyba wyobrazić sobie rozczarowanie mieszkających tutaj Polaków, kiedy w marcu 1921 roku tereny te zostały włączone w obszar sowieckiego Mordoru – pisze portal kresy24.pl.

Dzisiaj w przestrzeni już postsowieckiej funkcjonuje Polskie Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe imienia J. Lublińskiego. Jedna z tych organizacji, dzięki którym – bez cienia przesady – polskość na Kresach, zwłaszcza kresach I Rzeczpospolitej, trwa i z Bożą pomocą trwać będzie przez pokolenia.

Od 26 lat PSKO prowadzi w Nowogrodzie Wołyńskim polską Szkołę Sobotnio-Niedzielną, do której w zeszłym roku uczęszczało 87 uczniów. Wśród absolwentów placówki są studenci renomowanych polskich uczelni, m.in. Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie czy UMCS w Lublinie.

Majdan

Pod koniec 2013 roku na Ukrainie rozpoczął się proces gwałtownych przemian politycznych, zwany Majdanem, bądź – jak chcą inni, w tym sami uczestnicy tamtych wydarzeń – Euromajdanem. Na różne sposoby opisywano ruch, który doprowadził wówczas do przełomu. Roboczo przyjmijmy tezę, że była to walka świadomej części narodu (być może w ogólnym rozrachunku jedynie garstki, ale czy 1 Kadrowa w 1914 roku nie była taką właśnie garstką?) o podstawowe ludzkie wartości: wolność, godność i tożsamość.

Jak wiemy, nad Majdanem powiewały flagi nie tylko niebiesko-żółte i czerwono-czarne, ale również polskie. Tych ostatnich było na tyle dużo, że niemożliwe jest, by je wszystkie zatknęli odwiedzający w tamtym czasie Kijów polscy dziennikarze czy politycy. Część mogła zostać przyniesiona jako znak wdzięczności przez samych Ukraińców. Jednak pokaźna liczba tych flag była w dużej mierze świadectwem obecności na Majdanie ukraińskich Polaków czy – inaczej mówiąc – rzetelnych Polaków nieobojętnych na los państwa, w którym się urodzili i wychowali.

Wojna z Rosją

Kiedy w 2014 roku Rosja de facto napadła na Ukrainę, odbierając jej najpierw Krym, a następnie niszcząc jej i tak wątłe siły przeciągającą się wojną w Donbasie, wielu Polaków postanowiło walczyć w szeregach armii ukraińskiej. Dla uściślenia dodajmy, że również w formacjach ochotniczych.

Wydawany w Winnicy periodyk „Słowo Polskie” opisywał przypadek Polaka ze Sławuty – 23-latka Anatola Ścińskiego, czołgisty, który wskutek ostrzału 7 maja 2015 roku został ciężko ranny i trafił do szpitala na kilka miesięcy. Jak podkreślają znajomi, Ściński mówi po polsku i chodzi do kościoła katolickiego, zatem żadną miarą nie da się z niego zrobić Ukraińca przebranego za Polaka w celach propagandowych.

I co z tym Nowogrodem?

Jednak nie wszyscy mogą walczyć, choćby kobiety. Ale pomagać można przecież na różne sposoby. Na przykład dostarczać żołnierzom zaopatrzenie. Zwłaszcza że z tym jest wciąż bardzo krucho, bo często brakuje im nawet bielizny.

Wiktoria Szewczenko, prezes Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego, już pięć razy organizowała wyprawę zaopatrzeniową dla walczącej na froncie 30 Wydzielonej Brygady Zmechanizowanej, ponieważ pochodzi ona właśnie z Nowogrodu.

Jak sama mówi skromnie, każdorazowo „tylko” koordynuje taką akcję, w którą włączają się miejscowi Polacy: członkowie PSKO, wierni z parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Nowogrodzie, parafii św. Zofii z Susłów, dyrekcja Domu Polskiego w Żytomierzu, Zjednoczenie Szlachty Polskiej…

Konkretna pomoc

Pierwsza taka wyprawa miała miejsce w kwietniu 2014 roku, a więc tuż po zajęciu Krymu. Wiktoria Szewczenko z ekipą zawiozła zaopatrzenie dla jednego z pododdziałów 30 WBZ walczącego w pobliżu Czapłynki w obwodzie chersońskim. Do żołnierzy trafiły m.in. naczynia, skarpety i ubrania pochodzące z NATO-wskiego demobilu.

Za drugim razem – jesienią tego samego roku – chłopcy z tej samej jednostki, tym razem na poligonie w Szyrokim Łanie, dzięki Stowarzyszeniu otrzymali ciepłe ubrania, kołdry, sprzęt do naprawy czołgów, śpiwory i prowiant.

Trzecia wyprawa doszła do skutku już po zlikwidowaniu przez separatystów w drugiej dekadzie lutego tzw. kotła debalcewskiego, nazwanego tak od miejscowości stanowiącej ważny węzeł kolejowy w regionie. 30 Brygada stacjonowała wówczas w miejscowości Artemiwsk. Jak wspomina prezes Szewczenko w rozmowie z portalem Kresy24.pl, „czasu na niesienie pomocy było niewiele, ponieważ gruchnęła informacja, że lada moment zacznie się ostrzał miasta”.

 

Wiktoria Szewczenko:

Ukraina – państwo w którym urodziliśmy się, nasza druga ojczyzna, znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie.

 

Za czwartym razem polska pomoc dotarła do Ługańska, wbrew nazwie położonemu w obwodzie donieckim. Był 23 stycznia 2016 roku. Jak wspomina Wiktoria Szewczenko, „kiedy [chłopcy] zobaczyli nasiona słonecznika, majonez, konfitury i ciepłe rzeczy, to cieszyli się strasznie. Szczerze mówiąc, wspominając to, znów zaczynam płakać”. W tę zbiórkę mocno zaangażowali się uczniowie polskiej Szkoły Sobotnio-Niedzielnej. Dzieci pomagające wojskowym, czy to nie wystarczająco wymowny obraz – wspomnijmy powstanie warszawskie – żebyśmy mogli przejść obok niego obojętnie?

I wreszcie, dosłownie miesiąc temu, niezmordowana prezes PSKO znowu wyruszyła z pomocą, tym razem do Wołnowachy w obwodzie donieckim. Kiedy pytam ją, czy Polacy chętnie pomagają ukraińskim żołnierzom, czy trzeba za nimi chodzić, odpowiada, że nie miała pojęcia, iż ludzie żyjący nad wyraz skromnie potrafią wykrzesać z siebie tyle energii dla innych.

Apel

Ponieważ cały czas armia ukraińska boryka się z problemami aprowizacyjnymi, do materiału dołączamy list otwarty Wiktorii Szewczenko, skierowany do Polaków w kraju z prośbą o pomoc:

„Drodzy Polacy!

W imieniu Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego im. J. Lublińskiego, w imieniu całej mniejszości polskiej naszego miasta oraz w imieniu wszystkich jego mieszkańców zwracam się do Was z ogromną prośbą.

Ukraina – państwo w którym urodziliśmy się, nasza druga ojczyzna, znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie. Przetrwaliśmy długi Euromajdan, który pochłonął życie wielu niewinnych ludzi. Staliśmy i walczyliśmy ponad trzy miesiące z reżymem Janukowycza, walczyliśmy o naszą wolność. Byliście cały czas z nami, podtrzymywaliście nas. Niezmiernie za wszystko dziękujemy! Za wsparcie, za pomoc, za wielkie polskie serca.

Niestety, zwycięstwo Euromajdanu i wielka nadzieja na lepsze życie nie trwała długo, tylko przez kilka dni…Okazało się, że wszystko dopiero się zaczyna. Ukraina jest w stanie wojny z Federacją Rosyjską. Nie muszę chyba opowiadać, co się dzieje, jestem pewna, że codziennie śledzicie przebieg wydarzeń, jakie mają miejsce na Ukrainie. Najbardziej przeraża nas to, że w ciągu długich lat nasze wojsko zostało niemalże zniszczone, powiedzmy więcej: specjalnie zniszczone i okradzione przez byłe władze. Obecnie naród ukraiński własnym wysiłkiem i własnymi środkami próbuje pomóc wojskowym we wszystkim. Lecz tego jest za mało. Codziennie zbieramy środki, kupujemy różne niezbędne rzeczy. Niestety, pieniądze się kończą, nasze możliwości wsparcia armii są minimalne. Pomagamy konkretnie wojskowym z naszego miasta, którzy obecnie znajdują się na granicy z Krymem, w obwodzie chersońskim. Nasze Stowarzyszenie zebrało już blisko 20 000 hrywien. Za te środki kupiliśmy używane mundury wojskowe (brytyjskie), leki, używane śpiwory (NATO), karimaty, kamizelki kuloodporne, skarpety, jedzenie itd. Niestety, jest tego bardzo mało.

Wszystkich, którzy zechcieliby pomóc w zbieraniu darów dla armii ukraińskiej, prosimy o kontakt z Fundacją Wolność i Demokracja.

 

Wiktoria Szewczenko