Grupa mieszkańców Żytomierza sprzeciwia się postawieniu w mieście pomnika wybitnego muzyka, artysty światowej klasy Ignacego Jana Paderewskiego. Z jakiego powodu mistrz, którego prezydent USA Franklin Roosevelt nazwał „współczesnym nieśmiertelnym”, nie podoba się komuś z naszych rodaków?

„Patrioci-oponenci”, broniąc Żytomierza przed pomnikiem znanego na całym świecie wielkiego artysty Ignacego Jana Paderewskiego, zalecają konsulatowi Polski postawić go w… Winnicy. Na to można odpowiedzieć tylko w następujący sposób.

Przede wszystkim Ignacy Jan Paderewski nie tylko często bywał w Żytomierzu, gdzie mieszkała jego rodzina: ojciec, siostra i macocha, która wychowywała go od wczesnych lat dzieciństwa. W Żytomierzu jest również dom, w którym mieszkali Paderewscy. Co prawda wstyd go pokazać komukolwiek z powodu wyglądu, do którego doprowadzili siedzibę słynnego muzyka jej obecni mieszkańcy. Jednak są to argumenty wskazujące na konkretne więzi artysty z miastem i wystarczający powód, by naprawić (w dodatku na koszt państwa polskiego) niesprawiedliwość i odkupić winę wobec wybitnego rodaka. Tak, właśnie rodaka!

Po drugie, dokumenty archiwalne, niedawno odkryte przez znanego krajoznawcę archiwistę, mojego kolegę i prawdziwego patriotę Rusłana Kondratiuka w archiwum państwowym obwodu żytomierskiego, kwestionują miejsce i datę urodzenia Paderewskiego we wsi Kuryłówka na Winnicczyźnie. W księgach metrykalnych kościoła parafialnego miasteczka Chmielnik tych wpisów brak. I to przy całkowitym zachowaniu jednostek archiwalnych w tym archiwum. Tak więc są podstawy, aby kontynuować badania daty urodzenia i chrztu w księgach metrykalnych kościołów na terenie obecnego obwodu żytomierskiego. Dlaczego? Dlatego że (uwaga!) ojciec słynnego muzyka – Jan Paderewski, urodził się i należał do mieszczan gromady wsi Nechworoszcz obecnego powiatu andruszowskiego w obwodzie żytomierskim. A więc, korzenie Paderewskich są na Żytomierszczyźnie!

W ten sposób starania niektórych nieświadomych żytomierzan, aby „wysłać” pomnik naszego słynnego rodaka Paderewskiego do Winnicy, powtarzają historyczne błędy i ustępują pierwszeństwa Żytomierza jego południowej sąsiadce. Podobnych przykładów jest sporo. Powiem tylko o dwóch. Pierwszy: kiedy powstała potrzeba stworzenia w naszym regionie polskiego konsulatu, nie wiadomo dlaczego w Żytomierzu nie znalazło się dla niego lokum (?!), a u południowej sąsiadki miejsce było! Drugi: kiedy pojawił się pomysł założenia w naszym regionie zakładu jubilerskiego, to powstał on nie w Żytomierzu (chociaż niedaleko, w rejonie wołodarskim, są superzłoża kamieni szlachetnych), lecz u południowej sąsiadki.

Po trzecie, musimy w końcu pozbyć się niedobrej tradycji ciągłego ustępowania słynnej Winnicy i wysyłania do niej atrakcji, które dosłownie spadają nam z nieba. Ponieważ każdy zabytek, muzeum, wyjątkowy obiekt, nawet fontanna (patrz znowu na Winnicę!) jest atrakcją turystyczną, rozwój turystyki zaś to wsparcie lokalnego budżetu i ogólnie rzecz biorąc postęp samego miasta! Jakie jeszcze tutaj mogą być „ale”? Jednak są.

Po czwarte, argumenty przeciwników uwiecznienia Paderewskiego w Żytomierzu są po prostu wyssane z palca! Pseudopatrioci wołają, że Paderewski jako premier Polski (od stycznia 1919 do grudnia 1919) „rozkazywał strzelać do Ukraińców”. Lecz rozkazy wojskowym wydawał wtedy tylko ich wódz naczelny Józef Piłsudski i strzelał nie do Ukraińców, tylko do bolszewików. Czy ktoś jeszcze się nie zorientował, czyje słowa powtarzają ci „ukraińscy patrioci” (w szeregach katolików!)? Skąd nagle się wzięła taka troska o „Ukraińców”? Odpowiedź w kolejnym punkcie. Po piąte, my, sami Ukraińcy, zorientujemy się, z kim mamy się przyjaźnić. Znane są nam dobre i złe strony stosunków między Ukrainą i Polską. I my w Żytomierzu świadomą decyzją społeczności i władz lokalnych nazwaliśmy imieniem Paderewskiego Szkołę Muzyczną nr 5, ulicę na Malowance, zainstalowaliśmy tablicę pamiątkową na Domu Polskim, a teraz nasi zachodni przyjaciele Słowianie u nas stawiają pomnik wielkiego europejskiego artysty. Kiedy zapadała decyzja o tym, kilka lat temu, wtedy nikt w Żytomierzu nie miał nic przeciwko, gdyż zleceniodawca potencjalnych protestów w „obronie Ukraińców” jeszcze nie toczył wojny przeciwko Ukrainie.

A teraz, w nawiązaniu do piątego punku, o samym pomniku. Uwaga! Genialny pianista nie będzie stał na wysokim postumencie, nie będzie spoglądał z nieosiągalnej wysokości na plebs. Zostanie uwieczniony w brązie w momencie największej estetycznej radości: przy instrumencie, na wysokości prawie naszych oczu! Polski pianista będzie wzywał, abyśmy nie szukali grzechów bliźniego, tylko cieszyli się niebem i słońcem. Tym bardziej że uwieczni się go przy ulicy o nazwie Teatralna i bardzo blisko kościoła katolickiego, do którego przeważnie podążają Ukraińcy wyznania katolickiego, nie zaś etniczni Polacy.

Tak więc, czy warto poddawać się prowokacjom służb specjalnych kraju, który nie tylko widzi pożądany i inspirowany przez nie głęboki rozłam w naszym społeczeństwie (z każdego, najmniejszego powodu), lecz również próbuje skłócić Ukraińców z naszymi historycznymi sąsiadami, wykorzystując do tego każdy pretekst, nawet najbardziej mizerny i haniebny? Pamiętamy jednak hasło Polaków z czasów walki przeciwko rosyjskiemu imperializmowi: „Za naszą i waszą wolność!”.

Walczyć w Żytomierzu przeciwko pomnikowi wybitnego artysty urodzonego na ukraińskiej ziemi, to znaczy walczyć przeciwko europejskiemu Żytomierzowi, którym jest, i nie zależy to, na szczęście, od nieeuropejskiego kraju agresora, który podżega niektórych do takich haniebnych kroków. Kraj ten udaje, że zapomniał, ile milionów prawdziwych Ukraińców odeszło z jego „łaski” do wieczności. Tak naprawdę to ma być dla nas ostrzeżenie.

 

Georgij Mokrycki,

członek Krajowego Związku Krajoznawców Ukrainy